Rejs Dookoła Irlandii – Dun Laoghaire – Waterford

wyjscie-z-dublina-port-dun-laoghaire  Rejs zaczęliśmy osiemnastego lipca. O szesnastej pożegnaliśmy port w Dun Laoghaire i popłynęliśmy na południe, wierząc, że im dalej na południe, tym będzie się robić cieplej. Dublin żegnał nas słoneczną pogodą i porywistym wiatrem z niesprzyjającego kierunku. Dla części załogi to pierwsza morska wyprawa, a dla innych powrót do pasji z młodości po wielu latach. Trochę nam zajęło dotarcie się, opanowanie systemu refowania żagli i utrzymywanie właściwego kursu, więc po przepłynięciu dwunastu mil morskich odkryliśmy, że jesteśmy w tym samym miejscu, co dwie godziny wcześniej. Przed nami setki mil, więc nie tracąc czasu pomogliśmy sobie silnikiem. Wrócimy do żagli, kiedy wiatr zmieni kierunek na bardziej sprzyjający.nawigujemy-po-rzece-suir-do-waterford

Noc była zimna, ale jasna i pogodna. Księżyc odbijał się w rozfalowanej powierzchni wody srebrną poświatą, a na północnym niebie majaczyły pasma tajemniczych obłoków srebrzystych. Kiedy mijaliśmy latarnię Wicklow Head, wiatr zamarł, a nad spokojnym lustrem wody rozsnuł się opar mgły dodając naszej wycieczce romantyzmu i tajemniczości. Od drugiej do czwartej nad ranem próbowałam dojrzeć we mgle migające światła na szczytach wiatraków, wzniesionych na płytkiej łasze, kilka mil od lądu. Nawigowaliśmy pomiędzy farmą wiatrową, a lądem, prowadzeni światłami latarni morskich i czerwonych boi wskazujących bezpieczną odległość od brzegu.

latarnia-tuscan-rockO dziesiątej rano minęliśmy latarnię morską Tuskar Rock i odbiliśmy na zachód w kierunku na Hook Head, gdzie znajduje się ujście rzeki Suir. Do Tuskar towarzyszył nam samotny delfin butlonosy, polujący na ryby. Robert z mojej wachty próbował zwabić go bliżej burty, żeby lepiej wyszedł na zdjęciach. Pukał w pokład, ale udało mu się wywołać jedynie Kamila, oficera drugiej wachty, który zjawił się na pokładzie zaniepokojony harmiderem nad jego kabiną.

Rzeka Suir, zgodnie z opisem w locji, okazała się zaciszna i urokliwa. Mijaliśmy malowniczo położony fort Duncannon i rozliczne osiedla położone na niewysokich klifach gęsto obrośniętych zielenią. Po czternastu milach dopłynęliśmy do Waterford, gdzie zatrzymaliśmy się na noc. Mamy za sobą sto trzydzieści dwie mile morskie i dobę żeglugi.

Magda Wilk